Opublikowany w Science fiction

Pierre Pelot – Tranzyt

Tytuł: Tranzyt
Autor: Pierre Pelot
Tytuł oryginału: Transit
Tłumaczenie: Andrzej Pruszyński
Literatura: francuska
Wydawnictwo: Czytelnik

Tranzyt to francuskie science-fiction z lat siedemdziesiątych, które jednak nieszczególnie do mnie trafiło. Akcja toczy się na początku XXII wieku w dwóch miejscach: we francuskiej bazie naukowej w górach oraz na obcej planecie zwanej Gayhirną. Inna bajka, że ten XXII wiek jest już bardziej zacofany technologicznie niż czasy nam współczesne – Pelot skupił się na rozwoju badań nad mózgiem, zakładając, że reszta technologii kompletnie się nie zmieni. Nie lubię takiego SF, gdzie nie włożono wystarczającego wysiłku w kreację świata przedstawionego pod różnymi względami. A jeśli chodzi o głównych bohaterów, to pojawia się tu podstawowe pytanie: co łączy Galena, uczestniczącego jako królik w badaniach w Europie, oraz Gaynesa, który ocknął się na Gayhirnie, nie pamiętając, kim jest i co tam robi? Powiązanie między bohaterami miało być chyba największym zwrotem akcji w Tranzycie, tymczasem dość szybko stało się przewidywalne. Generalnie przewidywalność akcji była dla mnie jedną z największych wad tej książki. Jak w tym powiedzeniu: jeśli na scenie pojawia się strzelba, to musi ona zostać użyta, tak tutaj od razu można zakładać: pojawia się kolejka linowa, na pewno będzie wypadek, itp… W tej powieści nic mnie nie zaskoczyło i nic nie potrafiło mnie szczególnie wciągnąć, zwłaszcza że i akcji tutaj jest niewiele. Wiele osób w swoich opiniach zachwycało się zakończeniem i faktycznie, jest ono dość ciekawe, ale chyba podziękuję za czytanie całej książki dla kilkunastu fajnych stron 😉 . I w gruncie rzeczy pomysł na Tranzyt był nawet interesujący, bo skupiamy się tu na możliwościach przenoszenia się między miejscami mocą własnego mózgu. Tylko wygląda mi na to, że Pelot miał pomysł na krótkie opowiadanie, które niepotrzebnie rozwlekł w całą powieść, nie mając nic więcej do dodania. Efekt wyszedł dość przeciętny, szkoda czasu na lekturę.

Przeczytane: 24.06.2025
Ocena: 4/10

Opublikowany w Powieść historyczna

Bernard Cornwell – Zwiastun burzy

Tytuł: Zwiastun burzy
Autor: Bernard Cornwell
Tytuł oryginału: The Pale Horseman
Tłumaczenie: Amanda Bełdowska
Literatura: brytyjska
wydawnictwo: Otwarte

Drugą część Wojen Wikingów czytało mi się dużo lepiej niż pierwszą, chyba głównie dlatego, że narrator był już młodym wojownikiem, a nie dorastającym dzieciakiem. Może Uhtred jeszcze nie do końca wie, czego chce, często kierują nim emocje i zdecydowanie nie można go jeszcze nazwać dojrzałym mężczyzną, ale Cornwell zadbał o całkiem ciekawy rozwój postaci. Oczywiście wciąż na tym samym poziomie, bo w Wojnach Wikingów niezmiennie nie chodzi o dobrą charakterystykę bohaterów czy jakąś głębię ich przemyśleń. Tu toczy się wartka akcja, kruchy pokój między Sasami a Duńczykami dobiegł końca i teraz liczy się tylko wojna. Tę książkę się świetnie czyta, bardzo wciąga, jednocześnie pozostawiając poczucie przeczytania czegoś lekkiego i niewymagającego. I choć nie ma tu naturalistycznych opisów okrucieństw wojny, to warto wziąć pod uwagę, że wydarzenia są przedstawione z punktu widzenia wychowanego przez Wikingów wojownika z IX wieku. Dla niego rzeź może być piękna, choć straszna, a wojenne gwałty to naturalna kolej rzeczy – trzeba to mieć na uwadze, jeśli kogoś same takie wzmianki poruszają.
Akcja Zwiastuna burzy toczy się w latach 877-78 i kończy się słynną bitwą pod Ethandun. Mam czasem wrażenie, że Cornwell zebrał wszystkie znane ciekawostki z tamtych czasów i bardzo chciał je wpleść w historię, bo znajdziemy tu także legendy o królu Alfredzie zgrabnie włączone w fabułę. Całkiem podobało mi się to rozwiązanie, choć gdy pomyślę, że kilkadziesiąt lat wojen i potyczek Wessexu z Wikingami autor rozbił na kilkanaście książek, to obawiam się, że zdążę się znudzić lekturą, nim dojdę do połowy serii… 😉

Przeczytane: 24.06.2025
Ocena: 6/10

Opublikowany w Fantastyka

Katarzyna Berenika Miszczuk – Swarożyc

Tytuł: Swarożyc
Autorka: Katarzyna Berenika Miszczuk
Literatura: polska
Wydawnictwo: Mięta

Przeczytałam kolejny tom cyklu Kwiat paproci i utwierdziłam się w przekonaniu, że przygody Gosi wciągały mnie bardziej niż Jagi, choć charakter tej drugiej jest zdecydowanie ciekawszy 😉 . Na szczęście w Swarożycu Miszczuk postanowiła nieco podkręcić akcję i książkę czytało mi się dużo lepiej niż poprzedni tom. Zresztą całą tę serię czyta mi się zaskakująco dobrze, jest napisana lekkim i przystępnym stylem, nie brakuje tu humoru, akcja zazwyczaj pędzi do przodu, a że większość wydarzeń jest mocno przewidywalna…? Cóż, nie można mieć wszystkiego, zwłaszcza że Swarożyc to jeden z prequeli do pierwszych książek, więc od początku wiadomo, jak to wszystko się skończy. Tylko ile zawirowań będzie po drodze? 🙂 Jaga dba o to, żeby nie było nudno, zarazem coraz bardziej staje się osobą, którą ciężko lubić. Za to chyba moją ulubioną postacią w tym tomie został pan Dzierżysław, który nie może umrzeć, chociaż bardzo tego chce – abstrakcyjny wątek z dużą dawką humoru w moim stylu.
Miszczuk zakończyła Swarożyca w sposób, który uznałam za dość tandetny, choć dla niektórych pewnie będzie wzruszający – na mnie to po prostu nie działa. Bądź co bądź, opowieść Jagi została domknięta, a ja – mimo różnych niedoskonałości tej serii – cieszę się, że dałam się jej wciągnąć. To przyjemna odskocznia od cięższych lektur, a Swarożyc trzyma poziom Jagi i Gniewy, będąc jednocześnie zdecydowanie lepszym od Mszczuja 🙂

Przeczytane: 19.06.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Reportaż

Kamil Iwanicki – Śląsk, którego nie ma

Tytuł: Śląsk, którego nie ma
Autor: Kamil Iwanicki
Literatura: polska
Wydawnictwo: Editio

Górnego Śląska nie znam w ogóle, a moja znajomość Dolnego ogranicza się właściwie do samego Wrocławia. Z ciekawością więc sięgam po reportaże, które mogą mi przybliżyć obce miejsca i tak trafiłam na Śląsk, którego nie ma Iwanickiego. I, niestety, trochę się na tej książce zawiodłam. Zapowiadało się całkiem dobrze i pierwsze rozdziały też nie wskazywały jeszcze na takie rozczarowanie. Jak wskazuje tytuł, autor skupia się na przeszłości Śląska, na ludziach i miejscach, które dziś należą do historii. Z Iwanickim poznajemy osoby kształtujące dawny Śląsk, czytamy o zniszczonych już budynkach, które niegdyś potrafiły zachwycić, autor nawet pokusił się o wspomnienie kultur, które już zanikły (wieś Schönwald). Udało mu się tu zebrać naprawdę sporo ciekawych, wręcz fascynujących historii – co więc poszło nie tak?
Po pierwsze: styl. Śląsk, którego nie ma został napisany prostym językiem pełnym powtórzeń, który szybko zaczyna męczyć. Iwanicki na zmianę używa polskich i niemieckich nazw miejsc, kompletnie nie nawiązując do czasów, w których dane nazwy były w użyciu. W efekcie pojawiają się tu takie perełki jak to zdanie: Max Berg, twórca Hali Stulecia we Wrocławiu i architekt miejski Breslau, które rozłożyło mnie na łopatki. Do tego niekonsekwencja w pisowni, autostrada może być napisana po polsku, po śląsku: autobana albo dziwną śląsko-niemiecką mieszanką: Autobahna, w której poprawność śmiem wątpić 😉 . Zresztą z poprawnością to książka i w innych miejscach stoi na bakier, bo dla Iwanickiego Spisz, region Słowacji przy polskiej granicy, znajduje się na przykład gdzieś koło Węgier… Zdecydowanie zawiodła tu redakcja.
Obok stylu i różnorakich błędów przeszkadzało mi nadmierne skracanie wątków. Biografie ważnych dla Śląska osób czy historie budynków przedstawione są tak skrótowo, że nie ma szans się w to wciągnąć. W książce znajdziemy trochę zdjęć, ale stanowczo za mało – przydałyby się fotografie lub rysunki przedstawiające wszystkie omawiane budynki, których już nie ma. Jako osoba nieznająca Śląska, podczas lektury musiałam sporo googlać, by zwizualizować sobie to, o czym pisze Iwanicki i by uzupełnić szczątkowe informacje. Śląsk, którego nie ma miał w sobie spory potencjał, niestety, moich oczekiwań nie spełnił.

Przeczytane: 18.06.2025
Ocena: 5/10

Opublikowany w Publicystyka

Jan Śpiewak – Patopaństwo

Tytuł: Patopaństwo. O tym, jak elity pustoszą nasz kraj
Autor: Jan Śpiewak
Literatura: polska
Wydawnictwo: W.A.B.

Po Patopaństwo sięgnęłam z ciekawości, nie spodziewając się jednak wielu nowych informacji – sporo o Polsce czytam, starając się orientować w różnych problemach, samego Śpiewaka też od jakiegoś czasu obserwuję w mediach społecznościowych i w wielu kwestiach mam zbliżone poglądy. Książka nie miała więc być dla mnie odkryciem i nim nie była, ale stanowiła zbiór dobrze dobranych przykładów i statystyk do mniej lub bardziej oczywistych rzeczy, które mogą stanowić dobrą bazę do różnych dyskusji polityczno-społecznych. Patopaństwo nie jest jednak lekturą skierowaną przeciwko którejś konkretnej nielubianej przez autora partii – wręcz przeciwnie, Śpiewak wielokrotnie udowadnia, że sporo z istniejących problemów to efekt wieloletnich (i wielorządowych) zaniedbań lub układów.
Autor różne patologie państwa polskiego podzielił na kilkanaście tematów, każdemu przypisując oddzielny rozdział – przeczytamy tu więc i o transformacji ustrojowej, mediach i wymiarze sprawiedliwości, podejściu Polaków do alkoholu czy podatków, o bankach, deweloperce, pracy… Tematyka jest różnorodna i widzimy, że wszędzie dzieje się pod wieloma względami źle, ale sporo kwestii stało się już taką codziennością, że niektórzy ich już nawet nie zauważają. Dla mnie jednym z najmocniejszych elementów książki są wypowiedzi zwykłych ludzi o ich doświadczeniach w danym temacie, które Śpiewak udostępnił na końcu każdego rozdziału – świetny dowód na to, że polityka nie dzieje się w próżni.
Patrząc kompleksowo, Patopaństwo nie było dla mnie odkrywczą lekturą, ale wciąż uważam, że to dobra i wartościowa książka, fajnie, że pojawiła się na rynku. Nie miałabym nic przeciwko większemu rozszerzeniu rozdziałów, bo często odnosiłam wrażenie, że tematy zostały mocno skondensowane, jakby Śpiewak bał się lania wody, chciał przedstawić same konkrety. Nie to, że zachęcam do niepotrzebnego rozwlekania rozdziałów, ale więcej przykładów, więcej cytatów i opowieści na rozszerzenie wielu tematów byłoby mile widziane. A także częstsze podkreślanie tego, co jednak działa, co w każdej kategorii funkcjonuje dobrze, bo przecież nie jest tak, że ta Polska jest jedną wielką patologią – trochę więcej pozytywnych przykładów mogłoby nieco zneutralizować mocno negatywny wydźwięk książki.

Przeczytane: 17.06.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Reportaż

Mateusz Mazzini – Koniec tęczy

Tytuł: Koniec tęczy. Chile po Pinochecie
Autor: Mateusz Mazzini
Literatura: polska
Wydawnictwo: Szczeliny

Po wciągającej podroży z Mazzinim po Włoszech, postanowiłam sięgnąć po jego wcześniejszy reportaż o Chile. I tu, niestety, nie było już tak dobrze – Koniec tęczy zdecydowanie nie dorównuje Włochom prawdziwym. Tam autor jeździł po znanym sobie kraju, rozmawiał z ludźmi, poruszał najróżniejszą tematykę, by przedstawić Włochy z wielu stron. Do Chile niby też jeździł i z ludźmi rozmawiał, ale wyszło tu coś kompletnie innego. Koniec tęczy dzielił się dla mnie na dwie wyraźnie różne części: pierwsza połowa trochę bardziej nawiązywała do wizyty Mazziniego w Santiago, który starał się tu przedstawić historię Chile z drugiej połowy XX wieku – zamach stanu Pinocheta, terror dyktatury, jej upadek, a to wszystko przeplatane bieżącymi obserwacjami autora czy informacjami o Mapuczach… To wszystko było bardzo chaotyczne i gdybym nie wiedziała już trochę o czasach Pinocheta, to pogubiłabym się w tych rozdziałach i trudno byłoby to sobie ułożyć w głowie, zwłaszcza że wszystko opisano dość ogólnie. Druga połowa książki okazała się za to kompletnym przeciwieństwem: dużo lepiej ustrukturyzowana, konkretna i szczegółowa… aż za bardzo. Tu Mazzini skupił się na współczesnej polityce Chile, zacząwszy od bardzo długiego i szczegółowego porównania polskiego i chilijskiego systemu emerytalnego – tyle o OFE to chyba i w żadnym polskim źródle od wieków nie czytałam… tylko czy po to sięgnęłam po Koniec tęczy? 😉 W książkę na dobre wciągnęłam się dopiero po koniec, gdy faktycznie całkiem ciekawie autor opowiadał o problemach współczesnej polityki, choć i tu nie brakowało dziwnych i niepotrzebnych szczegółów (w stylu: co do czytania wziął nowy prezydent na urlop i co to mogło oznaczać?).
Niestety, Koniec tęczy okazał się dla mnie sporym rozczarowaniem, mimo wielu fajnych i ciekawych momentów. Brakowało mi jednak przy nich przypisów, by doszukać czegoś więcej (jest niby bibliografia na końcu, ale niewiele pomaga, gdy mnie interesuje, do czego autor się odnosił w konkretnych fragmentach). Całościowo książka jest mocno nierówna, raz chaotyczna i ogólna, raz aż za szczegółowa. Do tego skupia się właściwie tylko na scenie politycznej Chile, brakuje tu zwykłych ludzi, tej różnorodności tematów, których autor podjął się w książce o Włoszech – spodziewałam się tutaj czegoś lepszego.

Przeczytane: 15.06.2025
Ocena: 5/10

Opublikowany w Science fiction

Bernhard Kellermann – Der Tunnel

Tytuł: Der Tunnel
Autor: Bernhard Kellermann
Literatura: niemiecka

Z tego, co znalazłam w internecie, wynika, że Tunel Kellermanna po raz ostatni wydał PIW… 70 lat temu. Szybko poddałam się z szukaniem wersji polskiej i zdecydowałam się na lekturę oryginału – ten był przynajmniej powszechnie dostępny 😉 . Książka ukazała się w 1913 roku i w tym samym mniej więcej czasie rozpoczyna się jej akcja – warto to mieć na uwadze z kilku względów. Po pierwsze, autor widocznie z góry traktuje osoby czarnoskóre i Żydów, a potrzeba Maud, by pracować, coś robić dla społeczeństwa, to niemal taka kobieca zachcianka. Nie podobało mi się to, ale też nie ma co ukrywać, że standardy były wtedy inne. Druga kwestia to to, że akcja rozpoczyna się na początku drugiej dekady XX wieku i trwa przez kolejne dwadzieścia parę lat i na świecie zdarzają się różne kryzysy i załamania, ale wojen światowych Kellermann nie przewidział, więc trzeba wziąć poprawkę na inne od znanego nam z historii tło wydarzeń.
Tunel to opowieść o niesamowitej wizji Maca Allana, który przekonał świat do tego, by zainwestować ogromne pieniądze w jego projekt: budowę tunelu pod Atlantykiem, łączącego USA z Europą. Obserwujemy wzloty i upadki zarówno tunelu, jak i jego pomysłodawcy, a tak wielki projekt ma też wpływ na całą amerykańską gospodarkę i losy wielu ludzi. Bardzo mnie wciągnęło, jak Kellermann opisywał samego Allana i jego relacje z ludźmi (a bohatera naprawdę nie potrafiłam polubić, choć szybko mnie zafascynował) oraz to, jak tunel wpływał na ludzi na całym świecie. Z drugiej strony uważam, że były bardzo rozwleczone fragmenty – szczególnie te techniczne opisujące samą budowę, które były dla mnie podwójnie uciążliwe również ze względu na słownictwo, z którym na co dzień w ogóle nie mam do czynienia. Przeszkadzało mi, że z jednej strony autor bardzo szczegółowo opisywał różne wydarzenia związane z budową, a z drugiej wiele istotnych ludzkich wątków – zwłaszcza w ostatniej części książki – streszczał do minimum. Mimo tych mocno dłużących mi się fragmentów, lektura sprawiła mi przyjemność. Do tego stanowiła specyficzną ciekawostkę, wizji rozwoju świata sprzed ponad stulecia – świata, który poszedł w innym kierunku i mocno się zmienił. Polecam, jeśli gdzieś traficie 😉

Przeczytane: 14.06.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Ciekawostki podróżnicze

Zuzanna Cichocka – Słowenia

Tytuł: Słowenia. Mały kraj wielkich odległości
Autorka: Zuzanna Cichocka
Literatura: polska
Wydawnictwo: Poznańskie

Słowenia Cichockiej stała się moją ulubioną z dotąd przeczytanych książek z Serii Podróżniczej Wydawnictwa Poznańskiego. I to ze względu na coś, co – jak widzę po komentarzach – wielu czytelników uważa za największą wadę tej książki: to bardziej zbiór reportaży a nie literatura podróżnicza. Zaś mi reportaże są zdecydowanie bliższe niż ciekawostki z wyjazdów 😉 Bardziej podróżnicze opowieści Cichockiej, które pojawiają się np. w formie spacerów po Lublanie czy Mariborze, to dla mnie akurat najsłabsza część książki. Jedyne, czego żałuję, to fakt, że reportaże są bardzo krótkie, bo autorka porusza sporo ciekawych wątków, ale każdy z tematów to zaledwie kilka-kilkanaście minut czytania. Siłą rzeczy dostajemy więc tylko pobieżne wprowadzenie do tematu, trochę danych statystycznych (lubię to 😉 ) oraz fragmenty rozmowy z kimś, kogo dana problematyka w mniejszym lub większym stopniu dotyczy. A Cichocka porusza tu takie nieznane szerzej tematy jak masowa emigracja Słoweńców do Egiptu czy pozbawienie obywatelstwa ponad 20 tysięcy osób po uzyskaniu niepodległości (choć ten temat był mi akurat znany dzięki wciągającej powieści Wymazana Mazziniego).
Autorka opowiada o sytuacji imigrantów – głównie z innych krajów byłej Jugosławii, osób LGBT czy o prawach kobiet. Z każdego rozdziału wyłania się obraz Słowenii jako kraju otwartego, tolerancyjnego i dobrze rozwiniętego, aczkolwiek posiadającego swoje wady. Cichocka nie ukrywa, że zdarza się tu dyskryminacja, nie każdemu łatwo jest wtopić się w tłum, ale na pewno łatwiej się żyje niż w wielu innych państwach. Aż czasem mi brakowało większej ilości tematów poświęconych Słowenii ogólnie, bo choć skupianie się na konkretnych grupach przybliża różne ich problemy, to oddala czytelników od całkowitego obrazu państwa. Może dlatego mocno wciągnął mnie też rozdział o architekturze Jože Plečnika, głównie w Lublanie (to w sumie kolejny zarzut do tej książki: Cichocka za bardzo skupia się na samej Lublanie, trochę jeszcze na kilku innych punktach Słowenii, ale gdzie reszta kraju…?).
Może dlatego, że Słowenię znam i lubię, może ze względu na reportaże zamiast ciekawostek podróżniczych, a może dzięki całkiem ciekawemu doborowi tematów… ale myślę, że mimo swoich wad była to fajna lektura i cieszę się, iż ciągle daję szanse Serii Podróżniczej, choć często powtarzając, że książki podróżnicze to nie moja bajka… 😉

Przeczytane: 14.06.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Biografie i wspomnienia

Blendi Fevziu – Hoxha

Tytuł: Hoxha. Żelazna pięść Albanii
Autor: Blendi Fevziu
Tytuł oryginału: Enver Hoxha
Tłumaczenie: Sebastian Szymański
Literatura: albańska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Zafascynowana Albanią po mojej kwietniowej podróży, szukałam dalszych książek w temacie i tak trafiłam na biografię Envera Hoxhy autorstwa albańskiego dziennikarza Blendiego Fevziu. Podobno we własnym kraju książka osiągnęła spory sukces, bo po upadku komunizmu ludzie chcieli wiedzieć coś więcej o człowieku, który przez czterdzieści lat rządził państwem. Sama o Hoxhy chciałam dowiedzieć się więcej, bo moje dotychczasowe lektury i informacje z albańskich muzeów skupiały się bardziej na systemie i działalności służb, a nie na samym przywódcy. Fevziu wykonał kawał świetnej roboty, bazując na wspomnieniach tych, którzy przeżyli i nie bali się mówić oraz na udostępnionych po upadku komunizmu listach i innych dokumentach. Z lektury wyłania się obraz bezwzględnego, choć często też małostkowego dyktatora, który niespodziewanie potrafił okazać łaskę tym, którzy już mu nie zagrażali, ale brutalnie eliminował wszystkich, którzy mogli stanowić choć potencjalne zagrożenie. I nie liczyły się wtedy dla niego więzy rodzinne, lata przyjaźni czy opartej na zaufaniu współpracy.
Bardzo podeszła mi forma Hoxhy – przeplatanie tekstu własnego z cytatami z dawnych materiałów, nawet jeśli momentami było ich za dużo i ich treść była powtarzalna. Nie jest to bardzo szczegółowa biografia, zresztą o wczesnych latach dyktatora niewiele dziś wiadomo – trzeba się czasem opierać na jego własnych pamiętnikach, a te mogły mijać się z prawdą. Fevziu skupił się na karierze politycznej i późniejszej władzy, życie prywatne Hoxhy schodziło tu na dalszy plan. Mi to odpowiadało, bo właśnie o polityce chciałam czytać i dokładnie to dostałam. Była to już zresztą moja czwarta lektura z serii Oblicza zła wydawnictwa Prószyński i S-ka i wszystkie były udane, skupiające się głównie na działalności politycznej, więc z ciekawością zapoznam się jeszcze z kolejnymi biografiami z tej serii.

Przeczytane: 10.06.2025
Ocena: 8/10

Opublikowany w Reportaż

Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń – Armenia

Tytuł: Armenia. Karawany śmierci
Autorzy: Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń
Literatura: polska
Wydawnictwo: Czarne

Po Armenię Nocuń i Brzezieckiego sięgnęłam, wybierając się na kilka dni do tego kraju. Była to druga książka tych autorów, jaką czytałam, zdecydowanie lepsza i ciekawsza od Łukaszenki. Warto jednak mieć na uwadze, że Armenia to reportaż liczący sobie ledwo ponad 200 stron, siłą rzeczy porusza on więc tylko wybrane tematy i w sposób dość zwięzły (niestety, zawiera też bardzo krótką bibliografię i niewiele przypisów). Ja potraktowałam tę książkę jako wprowadzenie do tematu, coś innego niż kaukaskie reportaże Góreckiego. W tej roli sprawdziła się świetnie, zwłaszcza że zaraz potem mogłam na niektóre tematy uzupełniać informacje w erywańskich muzeach lub rozmawiając z samymi Ormianami. Aż żałowałam, że reportaż kończyłam już w samolocie powrotnym z Armenii, bo podczas lektury ciągle przychodziły mi do głowy myśli, że jeszcze to i tamto mogłabym zobaczyć, gdybym tylko wcześniej o tym przeczytała… 😉
Armenia miała swoją premierę prawie 10 lat temu, musiałam więc liczyć się z tym, że nie zawiera najnowszych informacji. Najwyraźniej widać to w rozdziale o Górskim Karabachu, który ze względu na datę wydania książki nie uwzględnia przejęcia tego regionu przez Azerbejdżan – tutaj na pewno będę chciała jeszcze co nieco doczytać z innych źródeł. Tak samo z rozdziałami o krajowej polityce, brakowało mi tu nowszych informacji, ale nie mogę przecież winić autorów za to, że sama sięgnęłam po książkę kilka lat po premierze 😉 . Mimo wszystko Armenię czytało mi się bardzo dobrze, całkiem sporo się dowiedziałam i czuję się zachęcona do dalszego zgłębiania informacji o tym państwie.

Przeczytane: 10.06.2025
Ocena: 7/10