Opublikowany w Literatura piękna

Audrey Magee – Kolonia

Tytuł: Kolonia
Autorka: Audrey Magee
Tytuł oryginału: The Colony
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Literatura: irlandzka
Wydawnictwo: Wyd. Poznańskie

Czytając opinie o tej książce, spodziewałam się po niej czegoś trochę innego – tymczasem to, co przeczytałam, podobało mi się znacznie bardziej 🙂 . Kolonia Magee to krótka, ale bardzo dobrze napisana (i równie dobrze przetłumaczona) powieść o niewielkiej irlandzkiej wysepce pod koniec lat siedemdziesiątych. Żyją na niej cztery pokolenia mieszkańców – od najstarszej kobiety, która mówi tylko po irlandzku i nigdy nie opuściła wyspy, po młodego chłopca, swobodnie zmieniającego irlandzki na angielski i marzącego o innym życiu niż to, które znali jego przodkowie. Na wyspę od lat przybywa Francuz Masson, który bada i w swoim własnym rozumieniu stara się chronić język irlandzki. Jednak tego lata jego badania zakłóca przybycie Lloyda – angielskiego malarza, który początkowo chce malować klify, a z czasem zaczyna pracę nad dziełem życia
Tytuł książki można rozumieć na wiele sposobów, a wątków kolonialnych tu nie brakuje. Masson jest pół-Algierczykiem i jego wspomnienia dotyczące trudnej relacji rodziców były dla mnie ciekawe i wciągające. Lloyd jako Anglik na irlandzkiej wyspie wydaje się ze swoim podejściem do świata wręcz obrazkowym przykładem kolonizatora, choć Francuz wcale nie zachowuje się lepiej. Ofiarami ich zachowań padają zaś mieszkańcy – szczególnie młody James; fakt, że zakończenie było przewidywalne, nie sprawił, że było mi go mniej żal. Historie z wysepki są przeplatane opisami terroryzmu, w którym pogrążona była Irlandia w tamtych latach.
Kolonię czyta się bardzo szybko – szczególnie fragmenty dotyczące Lloyda i Jamesa: krótkie zdania, myślenie obrazami. Masson i irlandzkie kobiety bardziej zatapiali się w języku, opowieść biegła w formie strumienia świadomości (choć w zdecydowanie bardziej przystępnej formie niż u Joyce’a 😉 ). Spodobała mi się ta różnorodność narracji i stylów, przeplatanie wydarzeń na wyspie z wiadomościami z kraju, sposób, w jaki skonstruowane zostały główne postacie. Szczerze polecam 🙂

Przeczytane: 29.04.2024
Ocena: 8/10

Opublikowany w Klasyka, Literatura piękna

James Joyce – Ulisses

Tytuł: Ulisses
Autor: James Joyce
Tytuł oryginału: Ulysses
Tłumaczenie: Maciej Słomczyński
Literatura: irlandzka
Wydawnictwo: Znak

Dłuuugo się zabierałam za tę książkę, odstraszały mnie nie tylko jej rozmiary (moje wydanie miało ponad 900 stron), ale też mocno skrajne opinie. Czytelnicy się Ulissesem albo zachwycali, traktując go jak jedno z największych dzieł wszechczasów, albo kompletnie nie byli w stanie przez niego przebrnąć. A przyznam, że sięgnięcie po taką cegłę ze świadomością, że jest ona trudna w odbiorze, nie zachęcało. Zaczęłam więc czytać, pierwszy rozdział przemęczyłam, ale chcąc dać książce szansę, kontynuowałam lekturę. Szybko zrozumiałam zarówno tych Ulissesa uwielbiających, jak i tych, którzy poddali się po pierwszych kilkudziesięciu stronach. W stylu Joyce’a jest coś wyjątkowego, a dla współczesnego czytelnika obraz Dublina z początku XX wieku na pewno jest fascynujący. Z drugiej jednak strony… Często czytałam kilka-kilkanaście stron, nie mając kompletnie pojęcia, co czytam. Zmiany stylu opowieści, mnóstwo drobnych szczegółów, ten słynny strumień świadomości – zdarzało mi się szukać w internecie interpretacji poszczególnych fragmentów, a potem ze zdziwieniem pomyśleć to o to tutaj chodziło?. Każdy fragment książki jest napisany w inny sposób, raz mamy zwykłą powieść, innym razem ciąg myśli z pourywanymi w środku słowami i przymiotnikami poskładanymi z kilku innych wyrazów, a nagle wskakuje język archaiczny, dramat z podziałem na role, wydarzenia opisane w formie pytań i odpowiedzi, by zakończyć powieść monologiem Molly Bloom. Całym rozdziałem bez znaków interpunkcyjnych, bez żadnego przerywnika w długim ciągu myśli. Przyznam, że pomysł na taką różnorodność narracji mocno mnie zaciekawił, było to coś zdecydowanie innego od znanej mi dotychczas literatury. Ale też były w tej książce formy opowieści, przez które po prostu nie mogłam przebrnąć, które ciągnęły mi się w nieskończoność – podczas gdy inne czytało mi się całkiem przyjemnie.
Ulisses to książka, którą naprawdę trudno mi ocenić. Gdzieś z tyłu głowy siedzi świadomość, że to przecież klasyka literatury, której chyba w pełni nie potrafię docenić i zrozumieć. Za dużo tu alegorii, wtrąceń w innych językach, nieistotnych szczegółów. Tak, zdaję sobie sprawę, że kiedy o czymś myślimy, przez naszą głowę też przepływa strumień nieistotnych myśli – wystarczy, że jakiś drobiazg na chwilę przykuje naszą uwagę. Jednak czy naprawdę wszystko trzeba opisywać? Te 900+ stron opowiada przecież o jednym dniu. Ten jeden dzień to zwykłe czynności, takie jak zakupy, pogrzeb, spotkanie towarzyskie, trochę pracy, rozmowy o literaturze, wieczorne picie… Ile szczegółów można wyciągnąć z takiej codzienności, by napisać tak grubą książkę? Cóż, Joyce udowodnił, że całkiem sporo. W efekcie lektura mnie mocno wymęczyła – myślę, że gdyby Ulisses był objętościowo o połowę krótszy (a już szczególnie o tę połowę, która do mnie nie trafiła), byłabym w stanie się nim zachwycić. Za tę różnorodność językową, za obraz dublińskiej codzienności sprzed wieku, za tę dosadność w pisaniu o seksualności (co w czasach powstawania tej książki wcale nie było oczywiste). Ale chyba co za dużo to niezdrowo…

Przeczytane: 31.05.2022
Ocena: 6/10

Opublikowany w Holokaust, Powieść historyczna

Eoin Dempsey – Anioł z Auschwitz

Tytuł: Anioł z Auschwitz
Autor: Eoin Dempsey
Tytuł oryginału: Finding Rebecca
Tłumaczenie: Mateusz Grzywa
Literatura: irlandzka
Wydawnictwo: NieZwykłe

Anioł z Auschwitz to książka dość specyficzna, którą czyta się bardzo szybko, pomimo trudnej tematyki. Choć tak naprawdę nawet ta trudna tematyka jest podana w tak przystępny sposób, że czytelnika nie przeraża. Christopher – tytułowy anioł – to mieszkaniec wyspy Jersey, co istotne niemieckiego pochodzenia. Zakochany w swojej sąsiadce – Rebecce, dla dramatyzmu sytuacji – pochodzenia żydowskiego. Czyli wszystko pięknie i romantycznie, całkiem przyjemna powieść… trzeba by więc ją trochę skomplikować, na przykład wybuchem II wojny światowej. Niemcy zajmują Jersey, Rebekka trafia do obozu koncentracyjnego, więc internowany Christopher postanawia iść w jej ślady – w sposób bezpieczniejszy, jakby nie patrzeć, bowiem dołącza do SS. I o ile początkowe rozdziały czytało mi się całkiem dobrze, to gdy autor doszedł do tematyki obozowej – wymiękłam. Nie dlatego, że zrobiło się nagle brutalnie i tragicznie. Wbrew pozorom Anioł z Auschwitz to lektura poruszająca tematykę obozową w sposób dość delikatny. Obóz obserwujemy z punktu widzenia głównego bohatera, który – jako SS-man – wielu rzeczy nie widzi (a i nie chce ich widzieć). Jego odczucia są opisane nijako, brakuje mi tu głębszej analizy psychologicznej postaci, refleksji, a nie tylko przerażonego powtarzania w kółko kim ja się staję?!. Do tego wszystkiego historia urywa się nagle właściwie w środku opowieści, by nagle przeskoczyć do rozwleczonego i bardzo słabego zakończenia… Całościowo patrząc, książka mnie rozczarowała i nieszczególnie ją polecam – Anioł z Auschwitz to lektura mocno przeciętna.

Przeczytane: 05.11.2019
Ocena: 5/10