Opublikowany w Literatura piękna

Różni autorzy i autorki – Mistrzowie opowieści. O kobiecie

Tytuł: Mistrzowie opowieści. O kobiecie
Wybór opowiadań: Justyna Czechowska
Literatura: wszelaka 😉
Wydawnictwo: Wielka Litera

Mistrzowie opowieści. O kobiecie to książka, po którą zdecydowanie bym nie sięgnęła, gdyby nie wybór mojego DKK – i szczerze powiedziawszy, mam poczucie, że niewiele bym straciła 😉 . Nie jestem fanką opowiadań, wolę dłuższe formy literackie, w których mogę lepiej poznać bohaterów i wciągnąć się w ich przygody. Zbiory opowiadań na różne tematy niezbyt do mnie trafiają, a gdy jeszcze są to opowiadania różnych autorek i autorów, do tego z różnych krajów i z różnych czasów… Robi się z tego mieszanka bardzo nie w moim stylu. I owszem, niektóre z tych historii są ciekawe i dobrze napisane, może trafiłyby do mnie bardziej, gdybym przeczytała je gdzieś oddzielnie, ale w tym miszmaszu gubiły sporo ze swojego uroku. Nie przeszkadzało mi więc nawet to, że ebook był wybrakowany w stosunku do papierowej wersji i brakowało w nim dwóch opowiadań – 23 wymęczyły mnie na tyle, że nie potrzebowałam więcej 😉 .
Żadna z historii mnie nie zachwyciła ani szczególnie nie wciągnęła. Kilka opowiadań było dobrych, większość – przeciętnych, no i kilka słabych, których lektura mnie naprawdę męczyła. Z tych dla mnie fajniejszych muszę wymienić (w kolejności, w jakiej występują w zbiorze): Kobietę taką jak ja Xi Xi, Wielką podróż T. Jansson, Imitację Ch. N. Adichie, Moją matkę czarownicę M. Atwood, Żółtą tapetę Ch. P. Gilman i Owoce mojej kobiety H. Kang. Wywarło też na mnie wrażenie opowiadanie Jak dobra matka A.M. Shua, choć ze względu na tematykę trudno tu mówić o podobaniu się historii. Całościowo patrząc, tytułowy motyw przewodni – o kobiecie – wydaje mi się jednak mocno na wyrost, bo co to za problem znaleźć opowiadania, w których cokolwiek jest związanego z kobietami, w końcu stanowią one połowę populacji tego świata 😉

Przeczytane: 30.07.2025
Ocena: 5/10

Opublikowany w Biznes, Publicystyka

Naomi Klein – No logo

Tytuł: No logo
Autorka: Naomi Klein
Tytuł oryginału: No logo
Tłumaczenie: Hanna Jankowska, Katarzyna Makaruk, Małgorzata Halaba
Literatura: kanadyjska
Wydawnictwo: Muza

To było moje drugie i myślę, że ostatnie spotkanie z twórczością Naomi Klein. Nie zaprzeczę, że ta kanadyjska działaczka społeczna i dziennikarka zwraca uwagę na istotne problemy, ale odnoszę wrażenie, że pisze ona w sposób mocno chaotyczny i pełen powtórzeń. Nie pomaga też fakt, że książka ta ukazała się już dobre ćwierć wieku temu i opisuje świat, który zmienił się już niesamowicie. Klein skupia się wydarzeniach z dwóch ostatnich dekad XX wieku i sporo tu ciekawostek – dziś już historycznych – jak kształtowało się zachowanie wielkich marek w tamtych czasach. Ale dla autorki chociażby internet to nowy sposób komunikacji, ułatwiający aktywności społeczne, zaś w momencie pisania No logo Klein kompletnie nie wyobrażała sobie, jak bardzo internet zmieni świat w kolejnych latach. Tu autorka skupia się na Coca-Coli, Nike, czasem wspomina Microsoft czy inne firmy, jednak w większości są to korporacje produkujące jakieś przedmioty (może z wyjątkiem Disney’a). To jeszcze nie był świat zdominowany przez Google, Metę czy Amazona, więc choć momentami ciekawie się czytało o historii, to nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ta książka jest już mocno nieaktualna. Do tego pełna komentarzy własnych autorki, wspomnianych już powtórzeń, rozwlekania niektórych tematów – niby sporo ciekawostek poznałam, ale No logo mnie wymęczyło i uważam, że była to mocno przeciętna lektura.

Przeczytane: 28.07.2025
Ocena: 5/10

Opublikowany w Fantastyka, Powieść historyczna

Paweł Rzewuski – Krzywda

Tytuł: Krzywda
Autor: Paweł Rzewuski
Literatura: polska
Wydawnictwo: ArtRage

Mieszanka fantastyki z powieścią historyczną, gdzie akcja rozgrywa się w XVII-wiecznej Rzeczypospolitej, czyli w okresie, który uważam za jeden z najciekawszych w naszej historii… Ta książka po prostu musiała przyciągnąć moją uwagę i – bez zaskoczenia – czytało mi się ją szybko i dobrze. Przyznam, że tych wątków fantastycznych było tu nawet więcej, niż się tego spodziewałam, ale i tak podeszła mi ta historia. Rzewuski posługuje się sprawnie językiem stylizowanym na archaiczny, dawne formy nie męczą, ale dobrze pasują do samej opowieści. Krzywda została napisana w formie powieści szkatułkowej, gdzie ślepy starzec podróżuje przez Rzeczpospolitą i w różnych miejscach snuje opowieść o Stanisławie Wróblewskim. Z każdą kolejną historią dowiadujemy się więcej nie tylko o Wróblewskim, ale i o ślepcu, a zakończenie i tak wywróciło do góry nogami wszystkie moje wcześniejsze domysły 😉 . Akcja toczy się wartko, może tylko poza tym jednym rozdziałem o sejmiku, w którym było za dużo nowych bohaterów i różnych dyskusji, co wybiło mnie z wcześniejszego rytmu lektury.
Zatem plusów Krzywda ma sporo, ale ma też niestety i wady. Mimo różnych ich przygód, nie poznajemy bohaterów jakoś dogłębnie, postacie często wydawały mi się dość nijakie. I mówię tu o mężczyznach, bo ciekawych postaci kobiecych to już w ogóle u Rzewuskiego ze świecą szukać – mogą być one matkami lub żonami, częściej jednak pozbawionymi charakteru dziewczynami do zaspokajania męskich potrzeb. Sporo tu też różnych okrutnych fragmentów, niektórzy twierdzą nawet, że książka ta zahacza i o horror – tak źle nie jest (przez horror bym nie przebrnęła), ale są potwory, brutalność wojny i dużo przypadków umierania śmiercią nie do końca naturalną 😉 . Nie jest to lektura idealna, ale Krzywdę czytało mi się lekko i choć niektóre fragmenty były przewidywalne, to losy bohaterów mnie wciągnęły, byłam ciekawa, jak to się wszystko skończy. Jeśli lubicie takie mieszanki historyczno-fantastyczne, to może być coś dla was 🙂

Przeczytane: 23.07.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Literatura piękna

Ota Pavel – Śmierć pięknych saren

Tytuł: Śmierć pięknych saren
Autor: Ota Pavel
Tytuł oryginału: Smrt krásných srnců / Jak jsem potkal ryby
Tłumaczenie: Andrzej Czcibor-Piotrowski, Józef Waczków
Literatura: czeska
Wydawnictwo: Muza

Polskie wydanie opowiadań Pavla zawiera tak naprawdę dwie jego książki: świetną Śmierć pięknych saren z 1971 roku i nieco mniej wciągające Jak spotkałem się z rybami z roku 1974. Obie książki składają się z autobiograficznych opowiadań, tworzących jednak spójną całość, w efekcie jak nie przepadam za krótkimi formami, tak tutaj mi to w ogóle nie przeszkadzało. Czułam się, jakbym czytała kompletną powieść, szczególnie w przypadku tytułowej Śmierci pięknych saren.
W pierwszej części / książce poznajemy Ottona Poppera (jak nazywał się Pavel, zanim jego rodzina zdecydowała się na zmianę nazwiska z żydowskiego na czeskie) oraz jego rodzinę, zaczynając od okresu międzywojennego, przez II wojnę światową, aż po urywki późniejszych wspomnień. Autor skupia się tu głównie na wydarzeniach z dzieciństwa, a historie dotyczą zazwyczaj jego ojca. Był on komiwojażerem, świetnym w swoim zawodzie, ale cóż z tego, gdy najważniejsze dla niego były ryby? Pavel przywołuje tu mnóstwo świetnych anegdotek związanych z pracą ojca i rybołówstwem, a choć wiele historii przypada tu na trudne, wojenne czasy, czytało mi się je świetnie i często wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Jak spotkałem się z rybami nie ma już tej dawki humoru, dlatego spodobało mi się mniej, wciąż jednak jest to książka napisana podobnym stylem. W niej Pavel nawiązuje do własnych przygód z łowieniem ryb – mniej tu postaci ojca, więcej zaś braci, żony czy znajomych. Jak sama rybołówstwem w ogóle się nie interesuję, tak kupiłam bez mrugnięcia okiem opowieści autora na ten temat i w ogóle się nie nudziłam podczas lektury 🙂 . Śmierć pięknych saren to dla mnie mocne 8/10, Jak spotkałem się z rybami – takie 6/10, więc całość polskiego wydania oceniam na bardzo dobrą siódemkę, warto było sięgnąć po tę książkę.

Przeczytane: 17.07.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Klasyka, Literatura piękna

Virginia Woolf – Pani Dalloway

Tytuł: Pani Dalloway
Autorka: Virginia Woolf
Tytuł oryginału: Mrs. Dalloway
Tłumaczenie: Krystyna Tarnowska
Literatura: brytyjska
Wydawnictwo: Znak

Podobno Virginia Woolf napisała Panią Dalloway po lekturze Ulissesa Joyce’a i jeśli taka faktycznie była inspiracja, to powieść Angielki podpasowała mi tu jednak bardziej. Może ze względu na swoją długość, bo Ulisses był dla mnie niemożebnie rozwleczony, może przez bardziej przystępny język, bez zmiany formy z rozdziału na rozdział, swój wpływ pewnie miała też tematyka. Bo choć Pani Dalloway też została przedstawiona w formie strumienia świadomości, to Woolf w przemyśleniach swoich bohaterów nie skacze tak bardzo z tematu na temat, skupiając się raczej na chwili obecnej lub wspomnieniach. Pojedyncze bardziej uduchowione wstawki były dla mnie faktycznie nieco męczące, ale było ich na tyle mało, że nie zepsuły mi odbioru całej lektury. I choć w powieści generalnie niewiele się dzieje – ot, jeden letni dzień z życia kilkorga osób gdzieś w Londynie – to po prostu płynęłam z lekturą, przyjemnie mi się tę książkę czytało. Clarissa, tytułowa pani Dalloway, przygotowuje wieczorne przyjęcie, na które zjedzie się połowa londyńskiej śmietanki towarzyskiej. Przybędzie też jej stara przyjaciółka Sally oraz niegdyś zakochany w niej Peter, a tę trójkę będzie łączyć sieć całkiem ciekawych w odbiorze wspomnień. Wciągnęła mnie też historia Septimusa cierpiącego na coś w stylu zespołu stresu pourazowego wywołanego I wojną światową. Bohaterowie spotykają się w różnych momentach dnia, ich losy krzyżują się, choć nie wszyscy się znają i będą mieli okazję poznać.
Fenomenu Pani Dalloway nie rozumiem, bo choć uważam, że to dobra i wciągająca lektura, nie zachwyciła mnie jednak i nie wzbudziła poczucia, że czytam coś wyjątkowego i ponadczasowego 😉 . Cieszę się jednak, że sięgnęłam po twórczość Woolf – myślę, że nie po raz ostatni.

Przeczytane: 17.07.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Biznes

Adam Zaremba – Giełda

Tytuł: Giełda. Skuteczne strategie nie tylko dla początkujących
Autor: Adam Zaremba
Literatura: polska
Wydawnictwo: Onepress

Sięgnęłam po Giełdę Zaremby skuszona podtytułem, który okazał się jednak dość mylący. Po pierwsze, ciężko tu mówić o skutecznych strategiach, gdy autor sam często pokazuje, jak niektóre z tych strategii nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, zwłaszcza indywidualnym inwestorom. Nie wspominając już o męczących powtórzeniach, że na giełdzie to różnie może być i nigdy nie można być pewnym wygranej, co przecież jest dość oczywiste. Po drugie, nie umiem sprecyzować, kto jest grupą docelową tej książki, bo czym jest nie tylko dla początkujących? Bardziej zaawansowane osoby szybko znudzą się lekturą, bo Zaremba niewiele tu mówi odkrywczych rzeczy odnośnie inwestowania na giełdzie. Tak, podaje trochę ciekawych wykresów i tabelek, ale nie jest to coś, czego nie dalibyśmy rady znaleźć w innych źródłach. Z drugiej strony nie uważam też, że jest to odpowiednia lektura dla początkujących, bo autor skupia się na samych strategiach i brakuje tu jakiegoś przystępnego wstępu o samej giełdzie i inwestowaniu, czegoś, co faktycznie wprowadziłoby początkujących do tej tematyki. Zdaję sobie sprawę, że Zaremba wydał też inną książkę o podstawach inwestowania, w tym przypadku nie zaszkodziłoby jednak dodanie jakiegoś wstępu podsumowującego tamte wnioski lub zalecenie czytania w określonej kolejności. Patrząc całościowo, było tu kilka ciekawostek, które sobie odnotowałam, ale mimo to książkę uważam za dość przeciętną – lepiej sięgnąć po inne lektury, jeśli interesuje nas rozpoczęcie przygody z giełdą.

Przeczytane: 15.07.2025
Ocena: 5/10

Opublikowany w Literatura piękna

Hans Fallada – Każdy umiera w samotności

Tytuł: Każdy umiera w samotności
Autor: Hans Fallada
Tytuł oryginału: Jeder stirbt für sich allein
Tłumaczenie: Daria Kuczyńska-Szymala
Literatura: niemiecka
Wydawnictwo: Sonia Draga

Każdy umiera w samotności Fallady to powieść, która mnie zaskakująco zachwyciła. Zapoznawszy się zawczasu z biografią autora, wiedziałam, że książkę tę napisał zaraz po II wojnie światowej w oparciu o prawdziwą historię Ottona i Elise Hampel. W powieści Fallady bohaterowie to Otto i Anna Quangel – para robotników, których jedyny syn ginie podczas II wojny światowej. Małżeństwo rozpoczyna swój cichy bunt przeciw nazistowskim władzom, pisząc i roznosząc pocztówki, zachęcające go oporu oraz podkreślające okropności Hitlera i nazistowskiego reżimu. Równolegle z losami Quanglów toczą się wydarzenia dotyczące osób w jakiś sposób z nimi związanych: niedoszłej synowej, sąsiadów, listonoszki i jej męża, policjantów z Gestapo, próbujących odkryć, kto stoi za tajemniczymi pocztówkami…
Fallada świetnie opisał życie w nazistowskim Berlinie, gdzie z jednej strony wszystko kręciło się wokół wojny i partii, a z drugiej ludzie wciąż próbowali jakoś żyć. Zakładać rodziny, pracować, szukać sobie jakichś rozrywek… i pilnować każdego słowa, bo czasem jedno niewłaściwe słowo mogło wszystko przekreślić. Podobało mi się, że autor nie skupił się jedynie na parze głównych bohaterów, ale też szczegółowo i wciągająco opisywał losy pozostałych – powieść nabrała dzięki temu bardzo pasującej mi wielowymiarowości. Fallada też dość umiejętnie obszedł się z brutalnością tamtych czasów – wiemy, że (zwłaszcza podczas policyjnych przesłuchań) bohaterów spotyka wiele okropieństw, a jednak nie ma tu dokładnych opisów tortur czy cierpienia. Sporo za to przemyśleń, wewnętrznych lęków i odważnych decyzji. A także nieco za dużo różnych zbiegów okoliczności, ale pozwólmy literaturze rządzić się nieco innymi prawami niż życiu 😉 . Każdy umiera w samotności zachwyciło mnie od początku aż do samego końca i choć wiedziałam, jakiego zakończenia się spodziewać (znając los pierwowzorów głównych bohaterów), to i tak niesamowicie wciągnęłam się w ich historię. To dużo lepsza powieść, niż się tego spodziewałam 🙂

Przeczytane: 12.07.2025
Ocena: 8/10

Opublikowany w Biografie i wspomnienia, Holokaust

Viktor E. Frankl – Człowiek w poszukiwaniu sensu

Tytuł: Człowiek w poszukiwaniu sensu
Autor: Viktor E. Frankl
Tytuł oryginału: …trotzdem Ja zum Leben sagen: Ein Psychologe erlebt das Konzentrationslager
Tłumaczenie: Aleksandra Wolnicka
Literatura: austriacka
Wydawnictwo: Czarna Owca

Interesując się literaturą obozową, miałam książkę Frankla już od jakiegoś czasu na swojej liście czytelniczej. Autor był austriackim psychiatrą żydowskiego pochodzenia, który miał możliwość emigracji, ale zdecydował się pozostać z rodziną w Wiedniu, a następnie trafił do kilku różnych obozów koncentracyjnych. Jego wspomnienia różnią się od większości wspomnień dawnych więźniów, które miałam dotąd okazję czytać – i nie zaprzeczę, że ta oryginalność mnie wciągnęła i mocno poruszyła. Frankl nie opisuje krok po kroku swojej drogi do obozów ani codziennego życia w nich, bo uważa, że na ten temat już sporo powiedziano i napisano, po co więc się powtarzać. W zamian autor serwuje czytelnikom poszczególne sytuacje, różne momenty z obozowego życia, które wywarły na nim jako psychiatrze największe wrażenia. Wszystko to jest przesycone analizą ludzkich zachowań, także własnych Frankla, i choć sporo w tematyce obozowej już czytałam, to Człowieka w poszukiwaniu sensu też pochłonęłam z zainteresowaniem… przynajmniej w pierwszej części.
Bo choć pierwotne wydanie książki skupiało się tylko na wspomnieniach obozowych, to w rozszerzonym wydaniu – które również i ja czytałam – autor dodał też drugą część poświęconą logoterapii. Jest to stworzona przez Frankla metoda psychoterapii, która obraca się wokół tytułowego poszukiwania sensu życia ludzkiego. I o ile pierwsza część książki mnie poruszyła, to druga nieco wynudziła. Krótkie przedstawienie idei logoterapii w zupełności by mi wystarczyło, wszystkie dalsze szczegóły stanowiły taką psychologiczno-filozoficzną mieszankę niezbyt w moim guście, do tego pełną sukcesów terapeutycznych Frankla przedstawionych (dla mnie) w dość irytujący sposób. Więc o ile ktoś nie fascynuje się wyjątkowo taką tematyką, myślę, że spokojnie można się ograniczyć do części ze wspomnieniami, bo z nimi naprawdę warto się zapoznać.

Przeczytane: 9.07.2025
Ocena: 7/10

Opublikowany w Holokaust, Reportaż

Anna Bikont – Nie koniec, nie początek

Tytuł: Nie koniec, nie początek. Powojenne wybory polskich Żydów
Autorka: Anna Bikont
Literatura: polska
Wydawnictwo: Czarne

Odkąd przeczytałam kiedyś My z Jedwabnego z ciekawością sięgam po kolejne książki Bikont. I choć żadna już nie wciągnęła mnie tak jak tamta, to wciąż są to świetne reportaże, trzymające wysoki poziom i pełne ciekawych historii. Po przeczytaniu kilku jej książek odnoszę czasem wrażenie, że niektórzy bohaterowie i ich opowieści są już mi znane z poprzedniej lektury, w niczym nie psuje mi to jednak czytania kolejnej. Nie koniec, nie początek również bardzo przypadł mi do gustu, wiele się z tej książki dowiedziałam, a research zrobiony przez autorkę i liczne przeprowadzone wywiady to naprawdę kawał świetnej roboty.
Swój najnowszy reportaż Bikont podzieliła na cztery części, każda odpowiada innemu wyborowi dokonanemu przez polskich Żydów po zakończeniu II wojny światowej. Zaczynając od tych, którzy zdecydowani się zostać w Polsce, od prób odbudowania życia żydowskiego, ukrywanie się pod polskimi nazwiskami czy aktywny udział w polityce komunistycznej. Potem długi rozdział poświęcony ogromnej większości, która zdecydowała się wyjechać – przerażona pogromami, agresywnym antysemityzmem, coraz mniejszym wsparciem władz. Następnie Bikont pisze o rozliczeniach (są tu próby zemsty oraz dochodzenia sprawiedliwości przed sądami) oraz upamiętnianiu, głównie w literaturze. Mnóstwo tu naprawdę ciekawych wątków, sporo historii kompletnie mi dotąd nieznanych – zresztą dla mnie kształtowanie się świata powojennego w drugiej połowie lat czterdziestych to zawsze był niesamowicie fascynujący temat.
Nie koniec, nie początek to dość trudna lektura ze względu na tematykę, ale jeśli komuś podobały się wcześniejsze reportaże Bikont, to i ten powinien mu przypaść do gustu. Autorce się zdarza czasem podkreślić własne poglądy i krytykować antysemityzm tamtych czasów, ale dominuje tu historia i głosy bohaterów reportażu. Dla mnie była to wartościowa lektura i cieszę się, że po nią sięgnęłam.

Przeczytane: 07.07.2025

Opublikowany w Reportaż

Siddharth Kara – Krwawy kobalt

Tytuł: Krwawy kobalt. O tym, jak krew Kongijczyków zasila naszą codzienność
Autor: Siddharth Kara
Tytuł oryginału: Cobalt Red. How the blood of the Congo powers our lives
Tłumaczenie: Hanna Pustuła-Lewicka
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: W.A.B.

Mam problem z oceną takich reportaży. Z jednej strony Krwawy kobalt to książka ważna i potrzebna, a Kara włożył ogrom pracy i wielokrotnie ryzykował, by zebrać materiały i przedstawić rzetelny obraz sytuacji. Z drugiej jednak strony bardzo nie trafił do mnie jego sposób opowiadania o wydobyciu kobaltu w Demokratycznej Republice Konga. Już pominąwszy to, że samego autora było w tej książce dużo, za czym nie przepadam, ale też rozumiem, że chciał pokazać na własnych doświadczeniach trudności związane z pracą nad zbieraniem materiałów w DRK. Brakowało mi jednak szerszej kongijskiej perspektywy – Kara w końcu rozmawiał z wieloma Kongijczykami, ale większość tych wywiadów streszczał do własnego komentarza, że rozmowy te były podobne i wszyscy ci ludzie doświadczyli pracy w strasznych warunkach, dodając akapit-dwa czyjejś wypowiedzi. Nie wątpię, że wiele osób w kongijskich kopalniach ma podobne doświadczenia, wciąż jednak ludzie mają indywidualne odczucia i na szerszym ich przedstawieniu reportaż by niewątpliwie sporo zyskał. Druga kwestia, która mocno mnie irytowała, to nieustanne oceny autora. Czy naprawdę książka ta jest skierowana do czytelników, którym trzeba w kółko powtarzać, że praca dzieci czy niebezpieczne warunki pracy to coś strasznego i okropnego? Czy jednak założymy, że czytelnik ma na tyle swojego rozumu, iż sam opis koszmarnych warunków pracy wystarczy mu, by samemu dojść do takich wniosków? Kara widać wychodzi z tego pierwszego założenia.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że Krwawy kobalt to poruszający reportaż. To, jak wyglądają kopalnie kobaltu w DRK, naprawdę woła o pomstę do nieba i powinno być nagłaśniane na wszelkie możliwe sposoby. Słyszałam i czytałam już trochę na ten temat, jednak książka Kary zaprezentowała mi dużo szerszy obraz sytuacji. Autor odwiedził wiele kopalni i punktów skupu kobaltu, rozmawiał nie tylko z robotnikami, ale też rodzinami ofiar i z ludźmi, którzy po wypadkach przy pracy pozostaną już niepełnosprawni do końca życia. Kara udowadnia, że wielkie koncerny nie dbają o to, by w ich kopalniach pracowali tylko dorośli oraz że ludzie wykonujący najgorszą pracę jak zwykle zarabiają ułamek kwot, którymi obraca się przy handlu kobaltem. Warto sięgnąć po tę książkę choćby po to, żeby zobaczyć, w jakich warunkach wydobywa się surowiec, bez którego nasza elektronika na baterie nie mogłaby funkcjonować. Żeby, sięgając po smartfona kupionego za kilkaset dolarów, pomyśleć, że ktoś inny wydobycie kobaltu przypłacił życiem lub zdrowiem, zarabiając w kopalni dniówkę w wysokości dolara czy dwóch. Kara dobrze udokumentował tu niewolniczą pracę Kongijczyków i brak innych możliwości wyboru pracy, wciąż jednak zabrakło mi tu szerszej perspektywy. Są wątki historyczne: Livingstone, Stanley, król Leopold, ale można tu było też szerzej omówić sytuację polityczną, no i przede wszystkim dalszą drogę kobaltu i działania wielkich korporacji – producentów sprzętu elektronicznego. Całościowo książkę oceniam jako dobrą ze względu na wagę omawianej problematyki, uważam jednak, że dałoby się ten temat przedstawić dużo lepiej.

Przeczytane: 1.07.2025
Ocena: 6/10